"Vita mutatur non tollitur"

Pośmiertne wystawy twórców nauki i kultury;
prezentacje postaci i ich dorobku

Maria Danilewicz-Zielińska

(1907-2003)

Maria Danilewicz-Zielińska - sylwetka
Maria Danilewicz-Zielińska - publikacje
Wspomnienia o Marii Danilewicz-Zielińskiej:
Florian Śmieja  i  Henryk Siewierski

 

 Maria Danilewicz, bibliotekarka...   Historyk literatury polskiej na obczyźnie, pisarka, działaczka
emigracyjna. Była wieloletnim dyrektorem Polskiej Biblioteki
Narodowej w Londynie, współpracowała z Paryską Kulturą
i Radiem Wolna Europa. Dla polskiej kultury na emigracji –
człowiek-instytucja, świadek, opiekun i twórca.

 

 

  Maria Ludwika Markowska urodziła się 29 maja 1907 roku w Aleksandrowie Kujawskim (zwanym wówczas Pogranicznym), jako córka Wilhelma Markowskiego, aptekarza, i Antoniny Korotyńskiej, nauczycielki. W pełnym narodowych pamiątek domu polska literatura była obecna na co dzień. "Od kolebki byłam skazana na literaturę" – wspominała. "Mając dwanaście lat, zabrałam się do czytania ukradkiem Zapolskiej. Wciąż porządkowałam szafy z książkami, to mi weszło w nawyk". Marysia, uczennica pensji żeńskiej, czytała przy mahoniowym biurku, przy którym niegdyś pracowała Maria Konopnicka. W czasie nauki w Gimnazjum i Liceum Matematyczno-Przyrodniczym im. Marii Konopnickiej we Włocławku pomagała w... szkolnej bibliotece. Maturę złożyła w roku 1924 i od razu rozpoczęła studia na polonistyce (i romanistyce) na Uniwersytecie Warszawskim.

  Gabriel Korbut, historyk literatury i bibliograf, którego poznała w 1925 roku, zlecił jej prace archiwistyczne w Gabinecie Filologicznym Towarzystwa Naukowego Warszawskiego w Pałacu Staszica (to o Korbucie właśnie napisała później opowiadanie pt. 'Człowiek z kurzu'). Do pisania namówił ją sam Antoni Słonimski. Pracę magisterską o poecie preromantycznym Tymonie Zaborowskim, rówieśniku Adama Mickiewicza, obroniła w 1929 roku. Była już wtedy od dwóch lat żoną Ludomira Danilewicza, inżyniera lotnictwa po Politechnice Warszawskiej, później uczonego, który w matematyce widział poezję.

  Przez dziesięć lat, do wybuchu wojny, pracowała we właśnie powstałej Bibliotece Narodowej, kierowanej przez Stefana Dembego. "Zbiegając materiały o Zaborowskim robiłam dodatkowe poszukiwania. Przypadkiem usłyszałam, że są jakieś jego listy w zbiorach Kraszewskiego, które nabyła Biblioteka Narodowa, wówczas w stanie organizacji. Na to, aby uzyskać zgodę korzystania z tych archiwaliów, trzeba było zgłosić się do Stefana Dembego. Cieszył się opinią bardzo surowego i trudnego. Wydawało się beznadziejną sprawą, że ktoś do niego przyjdzie i od razu uzyska aprobatę i pomoc. Jednak zaryzykowałam i dotarłam do niego. Okazało się, o czym nie wiedziałam, że Demby znał dobrze mojego wuja Ludwika Korotyńskiego, którego nazwałam "człowiekiem z kurzu". Stosunek Dembego do mnie, gdy padło nazwisko wuja, z minuty na minutę się zmienił. Bez przeszkód udostępnił mi bardzo ciekawe materiały źródłowe. Mało tego, pozwolił, abym przy małym stoliczku w jego gabinecie robiła notatki. Przypadkiem zupełnie zaczepiłam się o Bibliotekę Narodową. Obecnie figuruję w historii BN, jako jedyna żyjąca pracownica pierwszego rzutu, który uruchamiał tę prestiżową książnicę" (cytat z rozmowy z Włodzimierzem Paźniewskim, 1998, Forum Akademickie 1/1999). Zajęła się zbiorami Muzeum Narodowego Polskiego w Rapperswilu w Szwajcarii oraz zbiorami rewindykowanymi z Rosji Sowieckiej. Pisała też biogramy do Polskiego Słownika Biograficznego. Na podstawie zbiorów z Rapperswilu napisała swą pierwszą pracę naukową 'Szkic o życiu literackim Krzemieńca w latach 1813 – 1816'. W 1936 roku ukazały się, przez nią przygotowane, 'Pisma zebrane' Tymona Zaborowskiego (1799 - 1828), wydanie krytyczne liczące 600 stron. Podjęła też badania nad dziejami Liceum Krzemienieckiego (rękopis pracy - planowanej dysertacji doktorskiej - pozostał w sejfie liceum i zaginął podczas wojny; do tego tematu - i do planów doktoryzacji - wróciła po latach, o czym niżej). W 1939 roku zdążyła jeszcze zostać kierowniczką Działu Uzupełniania Zbiorów Biblioteki Narodowej...

  Państwo Danilewiczowie (Ludomir był ewakuowany służbowo) przez Rumunię, Jugosławię i Włochy dotarli w listopadzie do Paryża. Maria od razu zaczęła działać w Czerwonym Krzyżu i podjęła pracę w Bibliotece Polskiej na Wyspie św. Ludwika, skąd wraz z innymi ratowała najcenniejsze rękopisy i pamiątki przed zbliżającymi się nad Sekwanę wojskami niemieckimi. Wpadał tu Jan Lechoń przed wykładami na Uniwersytecie Polskim za Granicą. Opuszczając Paryż w czerwcu 1940 roku, pozostawiła w biurku w Bibliotece Polskiej rękopis antologii poezji pierwszego roku wojny. W lipcu znalazła się w Nicei. Zaprzyjaźniła się tam z Józefem Wittlinem i Kazimierzem Wierzyńskim. "Danilewiczowa ma dwa serca – napisał Wierzyński – Całym sercem należy do Biblioteki i całym sercem należy do pisarstwa. (...) Ta tryskająca życiem osoba, uosobienie ciepła i uczynności, czegokolwiek się podejmie, zawsze doprowadzi do jakiegoś rozumnego skutku, zawsze coś z tego wyniknie, jakiś pożytek, jakieś dobro powszechne".

  Przez Aixles-Bains i Lizbonę (gdzie Maria działała w Towarzystwie Opieki nad Polakami), w 1943 roku Danilewiczowie przedostali się do Londynu. Mąż trafił do Polskich Sił Powietrznych, do Dywizjonu 304, ona pracowała w Biurze Funduszu Kultury Narodowej pod kierownictwem prof. Jana Hulewicza, włączyła się też do prac nad wydaniem dwutomowego dzieła 'Straty kultury polskiej'. Lecz jej przeznaczeniem była biblioteka... Przed wojną było w Anglii trochę książek polskich w British Museum i w Konsulacie RP. Potem w ministerstwach Rządu Polskiego na Emigracji powstawały księgozbiory dla pracowników. Książek domagało się wojsko. To stymulowało ruch wydawniczy, głównie w Glasgow i Edynburgu. Na czele połączonych bibliotek stanęła Pani Maria.

  "Nie zapomnę, jak w siąpiącym deszczyku pod kamienicą przy Victoria Station czekali ludzie na otwarcie biblioteki" wspominała Maria Danilewiczowa. "Chcieli jakąkolwiek książkę, byle po polsku. Niemal z godziny na godzinę zaczęły powstawać przedruki słowników, wydawnictw treści religijnej, potem literatury pięknej. Wycinaliśmy nawet z czasopism powieści w odcinkach, sklejaliśmy je i tworzyliśmy takie klocki, które krążyły z rąk do rąk. Drogę, którą przebyły, można było potem prześledzić na wklejonych do książek kartkach: stemplowało się na nich daty zwrotu. W soboty spoza Londynu przyjeżdżali delegaci z odległych miejscowości, brali po dziesięć książek, zaczytywanych potem przez sąsiadów. Poza tym powstał Instytut Bibliotek Wędrownych, na które składały się zestawy po około sto książek, naprawdę pożytecznych. Do dziś w angielskich bibliotekach publicznych są półki z książkami polskimi. (...) Głównym źródłem zaopatrującym nas w książki była Jerozolima. Pamiętam długie rzędy przedruków, na ogół na gazetowym papierze. 'Trylogia' w kilkunastu tomikach, Żeromski, Kraszewski, Rodziewiczówna, pozytywiści. Napisałam nawet esej 'Miłosz kontra Kraszewski' o tym, jak pisarze tak do siebie niepodobni rywalizowali wtedy ze sobą o rząd dusz". W 1947 zdała egzamin bibliotekarski w Library Association i uzyskała tytuł Associate of the British Library Association - Chartered Librarian (ALA).

  Biblioteka Polska zmieniała adresy, mocodawców, status prawny, trzy razy była nawet bliska likwidacji. Nie zmieniała się tylko jej szefowa - wytrwała i niezłomna. Za pełne poświęceń ratowanie Biblioteki August Zaleski, prezydent RP na uchodźstwie, przyznał pani Marii Krzyż Oficerski Orderu 'Polonia Restituta' (w roku 1972; Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski uhonorowano ją dwadzieścia lat później, w roku 1993). Pod jej kierownictwem Biblioteka Polska w Londynie stała się emigracyjną biblioteką narodową.

  Żywe kontakty z książnicą narodową w kraju podtrzymywano mimo niesprzyjających okoliczności. "Książki krążyły cały czas, choćby w plecakach ludzi, którzy nas odwiedzali. Potem zaczęliśmy wysyłać do Narodowej nowości, a stamtąd książki przychodziły na nazwisko moje lub innych pracowników" - wspominała wieloletnia Dyrektorka. Później biblioteka miała też 'zwykłych' czytelników z Polski. W specjalnej szafce czekały na nich wydawnictwa 'Kultury'... Ale na początku to była regularna konspiracja i przemyt, z książkami do Kraju jeździli kurierzy, którym wszywano do ubrań mikrofilmy z emigracyjnymi nowościami.

  Działała w Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, w Towarzystwie Historycznym i Polskim Towarzystwie Naukowym na Obczyźnie.  Należała do jury nagrody Fundacji im. Kościelskich i nagrody "Wiadomości". W 1961 roku na podstawie pracy 'Życie naukowe dawnego Liceum Krzemienieckiego' uzyskała stopień doktora filozofii w zakresie filologii polskiej na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie. W 1970 roku za swoją działalność bibliograficzną i bibliotekarską otrzymała Nagrodę Fundacji Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku; nagrodził Ją Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie, dwukrotnie została laureatką nagrody "Kultury"...

 Maria Danilewicz, Londyn 1970 r.     Od roku 1942 (przez 43 lata, aż do roku 1985!) Maria Danilewicz pracowała w komitecie redakcyjnym wielkiego dzieła Karoliny Lanckorońskiej pod nazwą 'Antemurale'. Były to roczniki poświęcone dziejom Polski widzianej z Zachodu, które także przygotowywała do druku. W 'Wiadomościach' pod pseudonimem 'Szperacz' pani Maria (w latach 1952 - 1963) prowadziła rubrykę 'Szkiełko i oko'. Od 1953 roku pisała felietony do Radia Wolna Europa, później także do Głosu Ameryki; współpracowała również blisko z paryską 'Kulturą' (pisała tam kilka cykli - "Krajowe nowości wydawnicze", "Kredowe koło", "Czytam"), publikowała także w "Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza" i "Tygodniu Polskim". W kraju była oficjalnie zakazana; dopiero w 1989 roku mogła zostać członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, i dopiero w latach '90. XX wieku ukazało się w Polsce kilka Jej książek.

  Stefania Kossowska, ostatnia redaktor londyńskich 'Wiadomości', napisała: "Była doskonałą i zamiłowaną bibliotekarką, to już dużo, ale jeśli ktoś jednocześnie jest i kilkoma innymi osobami, wtedy zaczyna się narzucać zbiorowe pojęcie instytucji i pełne podziwu pytanie, kiedy ta kobieta (...) znajduje na wszystko czas".

Na fot. wyżej po lewej - Maria Danilewicz w Londynie, lato 1970 roku

 

 

  Po śmierci Ludomira w 1973 roku Pani Maria wyszła powtórnie za mąż za Adama Kazimierza Zielińskiego, przedwojennego dyplomatę, publicystę, prawnika, bibliofila i kolekcjonera, z zamiłowania historyka stosunków polsko-portugalskich. Po 31 latach kierowania Biblioteką przekazała swoje obowiązki dr Zdzisławowi Jagodzińskiemu i postanowiła opuścić Londyn. Przeniosła się z mężem do Portugalii, gdzie osiedli w 'Quinta das Romazeiras' (Dom pod Granatowcem) zbudowanym przez Adama w Feijó, na wzgórzu Gato Bravo nieopodal Lizbony. Przywiozła z Londynu 30 skrzyń ze swoimi książkami, notatkami i wycinkami, cztery szafy biblioteczne i biurko. Adam miał bezcenną kolekcję starych map oraz portretów królów polskich, a także portugalskie polonica. Ten niezwykły dom znało bardzo wielu ludzi związanych z polską kulturą, bo jego Gospodyni zawsze zajmowała się utrzymywaniem łączności między kulturą emigracyjną a kulturą powstającą w kraju. O tym domu, pełnym starych sztychów, map i książek, Włodzimierz Paźniewski powiedział że jest "arcyportugalski w formie i bardzo polski w treści", będąc "połączeniem nadwiślańskiego dworku z rezydencją kolonialną".
   Maria Danilewicz-Zielińska, 1993

Wyżej: Feijó, 1993
(fot. K. Głuchowski)

 

 Maria Danilewicz-Zielińska
    Od czasu, gdy zmarł Adam (28 XII 1991 roku), swoją siedzibę zaczęła nazywać "jednoosobowym damskim domem trapistów". W książce 'Fado o moim życiu' padają takie słowa: "W języku żyje moja Polska na wyciągnięcie ręki. Tę Polskę noszę również z sobą. Ale konkretne moje adresy w Polsce przepadły. Istnieje takie kapitalne określenie: człowiek bez adresu. Już lepiej niech Polska przyjeżdża do mnie".
Na fot. po lewej - Maria Danilewicz-Zielińska, początek XXI wieku

  Maria Danilewicz-Zielińska została laureatką Nagrody Edytorskiej Polskiego PEN Clubu w roku 1995. Jej przeogromne archiwum w latach '90. stało się przedmiotem zainteresowania Archiwum Emigracji Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, dokąd miało trafić po śmierci właścicielki. Niestety, w styczniu 2001 roku jej niezwykły dom spłonął w pożarze; uratowała się tylko część korespondencji...

Maria Danilewicz-Zielińska zmarła 22 maja 2003 roku. Miała 96 lat.

 

Przy opracowaniu powyższej noty wykorzystano
między innymi materiały, publikowane przez Archiwum Emigracji
w witrynie Biblioteki Uniwersyteckiej UMK w Toruniu
( www.bu.uni.torun.pl/Archiwum_Emigracji )
oraz wspomnienie Doroty Jovanki Ćirlić,
opublikowane w 'Gazecie Wyborczej' 26 maja 2003 roku.

 


Pani Maria nie została zapomniana w swoich rodzinnych okolicach,
na Ziemi Dobrzyńskiej. Została Honorową Obywatelką Włocławka
(Uchwała Rady Miasta nr 87/XI/99 z 28 VI 1994 r.).

28 maja 2004 roku w Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu
odbyła się konferencja naukowa "Maria Danilewicz Zielińska - próby przywołań",
zorganizowana przez Instytut Literatury Polskiej przy Uniwersytecie
Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zespół Szkół w Stawkach, który nosi imię
Marii Danilewicz-Zielińskiej, zorganizował wystawę poświęconą życiu i twórczości
ich Patronki - wystawa gościła w murach Książnicy przez dwa tygodnie.
Małgorzata Wdowczyk - dyrektor szkoły - przygotowała wystąpienie na temat
"Listów, które ocalały" oraz odczytała referat Krzysztofa Głuchowskiego z Brazylii
"Czarodziej polskiego słowa". Muzyczną oprawę konferencji zapewnił chór szkolny,
prezentując pieśni patriotyczne i ludowe. W konferencji wzięli udział przyjaciele
pani Marii - m.in. Bolesław Taborski z Londynu oraz Florian Śmieja z Kanady.

 Honorowy Owywatel Włocławka

Dyrektor Zespołu Szkół w Stawkach, pani mgr Małgorzata Wdowczyk
w maju 2005 roku przekazała w darze naszej Bibliotece wydaną w regionie książkę:
Krzysztof Głuchowski: Czarodziej polskiego słowa. Maria Danilewicz-Zielińska (1907-2003).
Aleksander Kujawski 2005 (szczegóły - na stronie o publikacjach).

Niepublikowane wspomnienia pani Marii znajdują się w zbiorach Biblioteki Naukowej
Włocławskiego Towarzystwa Naukowego im. prof. Stanisława Leszka Bagdzińskiego
(Danilewicz Zielińska Maria - wspomnienia - biografie, UKD: 929A/Z. - UKD: Reg. V5b:XII4).

 

Piastunka polskiego słowa
  Piastunka, to osoba czuła, troskliwa, opiekuńcza. To osoba potrafiąca także stanąć w obronie tego, czym się opiekuje. Czy można być piastunką słowa? Tak! Dowiodła tego Maria Danilewicz-Zielińska całym swym długim życiem. Urodziła się w 1907 roku (...). Studia w zakresie literatury polskiej w Uniwersytecie Warszawskim ukończyła w roku 1929. Od tego czasu rozpoczęła się jej prawdziwa przygoda z polskim słowem, która przerodziła się w misję opiekuńczą.

  Jeszcze w roku 1928 została jedną z pierwszych pracownic utworzonej właśnie Biblioteki Narodowej. W pionierskim okresie powstawania narodowej książnicy wykonywała wiele bieżących zadań, takich jak katalogowanie zbiory rewindykowanych do niepodległej Polski ze Związku Radzieckiego lub przywiezionych z Rapperswilu w Szwajcarii. W latach 1933 - 1935 uczestniczyła w organizacji wielu głośnych wystaw prezentujących zbiory Biblioteki Narodowej szerokiej publiczności. W połowie roku 1939 organizowała poświęconą Juliuszowi Słowackiemu wystawę w jego rodzinnym mieście – Krzemieńcu. Jeszcze nie wiedziała, że po emigracji we wrześniu tegoż roku, już nigdy nie zobaczy swojego Kraju.

  Pierwsza część Jej emigracyjnego życia upłynęła na piastowaniu polskiego słowa w Wielkiej Brytanii. Uczestniczyła w powstawaniu Biblioteki Polskiej w Londynie, a potem nią kierowała. Biblioteka stała się główną placówką, niosącą polskie słowo wśród polonii brytyjskiej. Oprócz szerokiej działalności wśród czytelników biblioteka gromadziła i udostępniała każde polskie słowo, które się ukazywało na emigracji. Słowo polskie było niesione też przez Panią Marię do Kraju na falach radia Wolna Europa i na łamach paryskiej "Kultury". W tym czasie trzykrotnie została zażegnana groźba likwidacji Biblioteki Polskiej przez rząd brytyjski.

  W tle tych wydarzeń biegła własna działalność pisarska i publicystyczna Pani Marii. Powstała powieść "Dom" i seria opowiadań, w tym kilka "kujawskich" – dotyczących stron rodzinnych. Bieżące artykuły drukowała w kilkudziesięciu tytułach prasowych i periodykach. Była członkiem komitetów redakcyjnych kilku wydawnictw. Nie brakowało Jej nigdzie tam, gdzie tworzyło się polskie słowo. (...)
Wiesław Nosowski  marzec 2005 r.

 


 Maria Danilewicz-Zielińska, 1989
 
Na osobnej stronie
przytaczamy tekst 'Eremitka nad Tagiem' autorstwa Floriana Śmieji,
ogłoszony w nowojorskim Nowym Dzienniku 12 lutego 2001 roku,
oraz pożegnalny tekst Henryka Siewierskiego 'Ponad granicami',
który ukazał się w 'Tygodniku Powszechnym' 15 czerwca 2003 roku.

 

 

Opracowanie i redakcja: Jan Krzysztof Wasilewski


Autor: Jan Krzysztof Wasilewski
Ostatnia aktualizacja: 20.09.2008, godz. 00:15 - Artur Podsiadły