"Vita mutatur non tollitur"

Pośmiertne wystawy twórców nauki i kultury;
prezentacje postaci i ich dorobku

Andrzej Ryszkiewicz  (1922-2005)

Andrzej Ryszkiewicz - sylwetka
Andrzej Ryszkiewicz - wspomnienie
Andrzej Ryszkiewicz - publikacje

 

Lechosław Lameński Wspomnienie o Profesorze Ryszkiewiczu

  Gdy wiosną 1971 roku kończyłem III rok studiów historii sztuki w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, z niepokojem zastanawiałem się, u kogo mógłbym pisać magisterium. Niestety wybór nie był zbyt duży. Albo należało się zdecydować na nie pociągającą mnie starożytność, równie odległe i tajemnicze średniowiecze lub być może wybrać coś ze sztuki nowożytnej, tak przecież ciekawej i różnorodnej na Lubelszczyźnie (tu jednak osoba profesora, na tyle nieprzewidywalnego, że baliśmy się go niemal wszyscy, skutecznie odstraszała).

  Niespodziewanie na początku nowego roku akademickiego okazało się, że powstała w Sekcji Historii Sztuki KUL (obecnie - Instytut Historii Sztuki) nowa, tak oczekiwana katedra - Historii Sztuki Nowoczesnej oraz że będziemy także mieli seminarium ze sztuki nowoczesnej, prowadzone przez znanych i wybitnych historyków sztuki: docenta dr habilitowanego Andrzeja Ryszkiewicza i dr Jacka Woźniakowskiego (związanego z KUL już od połowy lat pięćdziesiątych), dojeżdżających z Warszawy i Krakowa. Kuratorem katedry został Andrzej Ryszkiewicz, który ze względów formalnych miał także firmować seminarium. Z programu studiów wynikało również, że poprowadzi on też wykład kursowy poświęcony polskiemu życiu artystycznemu w XIX wieku. Z niecierpliwością czekaliśmy na pierwszy przyjazd obu panów. Pojawili się równocześnie. Obaj wysocy, szczupli, o bardzo sugestywnych, mocno sklepionych głowach, wyrazistych rysach twarzy, starannie (choć z pewnym luzem) ubrani, o nieco demonicznym spojrzeniu wręcz paraliżującym rozmówcę (Woźniakowski) i o dużych oczach spoglądających nie mniej przenikliwie na mówiącego zza błyszczących szkieł okularów w grubych i ciemnych oprawkach (Ryszkiewicz). Siedzieliśmy w sali czekając na wykład. Punktualnie o godzinie dziesiątej otworzyły się drzwi i wszedł Profesor. Od razu zaczął nam zadawać pytania, sprawdzając jaka jest nasza wiedza ogólna. Bardzo szybko okazało się, że właściwie nie wiemy prawie nic. Na dodatek wyszły nasze ogromne braki z dziedziny zwanej 'wstęp do historii sztuki', w tym nieznajomość najważniejszych bibliografii i słowników. Nie zrażony takim stanem rzeczy, Profesor zrezygnował z wygłoszenia wcześniej przygotowanego wykładu i poświecił półtorej godziny na przekazanie nam podstawowych danych niezbędnych historykom sztuki, chcącym zajmować się sztuką nowoczesną. Z wypiekami na twarzy notowałem każde Jego słowo. Powstałe w ten sposób swoiste ABC młodego badacza przechowuję do dnia dzisiejszego. I chociaż arkusze papieru kancelaryjnego na których je zapisałem już się podniszczyły i pożółkły, a atrament nieco wyblakł, ciągle jeszcze z nich korzystam, przekazując podstawowe informacje kolejnym pokoleniom studentów.

  Także następne wykłady Profesora fascynowały nas niezwykłą precyzją głoszonych tez i logiką myślenia. W tym co opowiadał z ogromną pasją i zaangażowaniem (zawsze z pamięci - niekiedy tylko sięgał do małych karteczek z zapiskami dat i nazwisk), żywym, bardzo sugestywnym językiem, była zarówno ogromna erudycja i porażająca nas wszystkich niewyobrażalna wiedza, jak i chęć nauczenia studentów zarówno samodzielnego myślenia i analizy dzieła sztuki w kontekście jego historii, środowiska w którym powstało i osobowości autora.

  Równie ciekawe, co niecodzienne (w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim - z uwagi na sposób jego prowadzenia) okazało się seminarium magisterskie. Zebrała się na nim dziesiątka odważnych i zainteresowanych sztuką nowoczesną. Na pierwszych zajęciach - ku na naszemu zdziwieniu - Woźniakowski milczał, spoglądając na nas przeszywającym wszystko wzrokiem, a Ryszkiewicz stojąc poinformował czym będziemy się zajmować na seminarium. Następnie, upewniwszy się, że jest nas tylko dziesięcioro, przedstawił dziesięć pomysłów - propozycji magisteriów. Po zwięzłym - jak zwykle u Niego - przybliżeniu poszczególnych tematów, dał nam pięć minut na dokonanie wyboru, sugerując jednocześnie, kto powinien czym się zająć, po czym obaj Panowie wyszli na chwilę... Gdy rzuciliśmy się do sprawdzania literatury do 'swoich' magisteriów, okazało się, że wszystkie tematy są świetne, w przeważającej mierze jeszcze nie opracowane, najczęściej oparte na obszernej bazie źródłowej, do której tylko należało dotrzeć. W wielu przypadkach można było wręcz odnieść wrażenie, że profesor był świetnym psychologiem. Mimo że jeszcze nas wszystkich dobrze nie poznał, dobrał niezwykle trafnie tematy - pod względem temperamentu i charakteru poszczególnych seminarzystów. Nic więc dziwnego, że podjęliśmy prace nad nimi z wielkim zapałem i przekonaniem, że osiągniemy sukces, a nasze ustalenia wejdą na trwałe do opracowań poświeconych polskiej historii sztuki XIX i XX wieku...

  Zanim jednak do tego doszło, było oczekiwanie na kolejne wykłady i seminaria, pełne gorących dyskusji, czy też wręcz kłótni, początkowo inspirowanych i prowokowanych przez Ryszkiewicza, który nie wahał się wchodzić w słowo referującego temat studenta, gdy ten popełniał błędy merytoryczne lub językowe. Niektórych z nas taka postawa początkowo irytowała, a nawet paraliżowała. Z czasem zrozumieliśmy jednak, że to niekonwencjonalne zachowanie profesora, jego pozorna szorstkość i oschłość, nie są podyktowane złośliwością czy chęcią udowodnienia nam naszej niewiedzy, ale przede wszystkim gorącym pragnieniem nauczenia nas trudnej sztuki dyskusji, zwłaszcza zaś wiary w to co się myśli i mówi. Na każdym kroku profesor starał się nam wpoić odpowiedzialność za słowo, abyśmy mówili i pisali o sprawach mających potwierdzenie wyłącznie w sprawdzonych faktach. Uczył nas także uczciwości badawczej: jak korzystać z efektów pracy innych historyków sztuki w zgodzie z etyką badacza, jak cytować oraz sporządzać przypisy i zestawiać bibliografie, a zwłaszcza jak analizować formę i treść konkretnego dzieła sztuki. Jednym słowem profesor Ryszkiewicz był dla nas kimś więcej niż wykładowcą, którego znaliśmy wcześniej wyłącznie z licznych publikacji. Fakt, że chciało się mu dojeżdżać do nas regularnie rozklekotanymi, brudnymi i nagminnie spóźniającymi się pociągami z pozornie nieodległej Warszawy oraz że miał ochotę dzielić się z nami swoją ogromną wiedzą i doświadczeniem wybitnego historyka sztuki, pobudzało tylko naszą ciekawość, a zarazem pogłębiało chęć poznania tego niezwykłego człowieka.

 

  Andrzej Henryk Ryszkiewicz urodził się 5 maja 1922 roku w Warszawie, w rodzinie inteligenckiej. "Lata 1940/1941 okazały się w moim życiu przełomowe - czytamy w Jego zapiskach - zginął mój ojciec (mama od dawna nie żyła), jedyny brat uciekł do Anglii, ja zaś leżałem w szpitalu, gdzie dwukrotnie operowano mi lewy łokieć, który stracił sprawność (nie było jeszcze antybiotyków). Przed pójściem do szpitala zdążyłem jeszcze zrobić maturę. Okazało się więc, że zostałem sam, bez zawodu, bez środków do życia. Zacząłem - ile mogłem - pracować fizycznie, wracałem do wynajmowanego pokoju wymęczony, samotny, niedożywiony. Po prostu – dno".

  Z tego dna wyciągnął go ekslibris, dzięki niemu znów poczuł się człowiekiem, znalazł inny, czarowny świat, który pozwolił mu na stworzenie pierwszego - bardzo osobistego - zbioru. Niestety okupacyjna rzeczywistość dała o sobie znać w sposób bardzo brutalny. "Całe to nasze »życie ekslibrisowe« skończyło się dla mnie w 1943 roku z chwilą wywiezienia na roboty do Niemiec. Gdy zaś wróciłem w 1945 roku do Warszawy - wszystko zmieniło się całkowicie. Willa prof. Tadeusza Wolskiego była dokumentnie wypalona (odszukałem moje teki ekslibrisów oddane tam »na przechowanie« pod moją nieobecność. Były wszystkie, stały równo, ale przy dotknięciu palcem sypał się popiół)" .

  Wyniesione z inteligenckiego domu rodzinnego zamiłowanie do lektury, do książki i jej piękna spowodowało, że zaraz po zakończeniu II wojny światowej - w lipcu 1945 roku - Andrzej Ryszkiewicz poświęcił się pracy bibliotecznej. Organizator, a potem kierownik biblioteki Ministerstwa Informacji i Propagandy, który to księgozbiór zakładał od pierwszej książki i prowadził aż do likwidacji Ministerstwa w 1947 roku. Wówczas przeszedł do Ministerstwa Kultury i Sztuki, które nie posiadało własnego księgozbioru. I w tej instytucji do obowiązków Jego należało założenie i prowadzenie biblioteki, przejętej z kolei - w 1950 roku - przez Państwowy Instytut Sztuki (obecny Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk). "To, że jest to dziś najlepsza w swoim zakresie biblioteka w tej części Europy to także zasługa Andrzeja Ryszkiewicza" – zauważył trafnie prof. Stanisław Mossakowski.

  "Pociągało go zawsze piękno". Nic więc dziwnego, że pracując zawodowo ukończył równocześnie studia z historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim (w latach 1947-1951), pisząc pod kierunkiem profesora Juliusza Starzyńskiego pracę magisterską "Początki handlu obrazami w środowisku warszawskim". Związawszy się z Instytutem Sztuki PAN, przepracował w nim - z niewielką przerwą – ponad 40 lat., przechodząc wszystkie szczeble naukowej kariery. W 1960 otrzymał stopień naukowy doktora nauk humanistycznych za rozprawę pt. "Polski portret zbiorowy XVIII i XIX wieku" (na Uniwersytecie Warszawskim, promotorem był prof. Juliusz Starzyński), a w 1966 roku habilitował się (w Instytucie Sztuki), na podstawie pracy "W kręgu Jacques-Louis Davida. Z dziejów francusko-polskich stosunków artystycznych", otrzymując stopień docenta. W 1974 nadano mu tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1982 roku - zwyczajnego. [W roku 1992 przeszedł na emeryturę, ale wciąż pracował, pisał i działał na wielu polach - na przykład] do ostatnich dni aktywnie uczestniczył w pracach Rady Naukowej Instytutu Sztuki PAN.

 

  W 1979 roku Andrzej Ryszkiewicz tak pisał o sobie: "Nim zostałem historykiem sztuki – byłem bibliofilem, zbieraczem (grafiki) i bibliotekarzem, a wszystkie te zainteresowania pozostałe na zawsze żywe: stąd zamiłowanie do prac bibliograficznych, dokumentacyjnych, źródłoznawczych; stąd też studia o kolekcjonerach, o ekslibrisach, bibliofilstwie. Nauka uniwersytecka - szczególnie mój bezpośredni kierownik, profesor Starzyński - skierowała wysiłek badawczy na wiek XIX, twórczość artystyczną (szczególnie malarstwo) i różne przejawy życia artystycznego. W zakresie malarstwa dużo wysiłku włożyłem w przebadanie życia i sztuki jednego z najwybitniejszych - Henryka Rodakowskiego. [...] Jeśli chodzi o życie artystyczne, to ogłosiłem nieco studiów nie mających poprzedników, tym bardziej więc opartych o obszerną podstawę źródłową - należały tu książki o handlu obrazami i kolekcjonerstwie, także o historiografii artystycznej. [...]. Jako temat pracy doktorskiej ustalony został polski portret zbiorowy od końca XVII do połowy XIX w. I ten temat nie był przez nikogo przedtem poruszany, w ogóle zawsze gustowałem w ścieżkach nie wydeptanych, choćby pobocznych i drobnych, czułem się natomiast onieśmielony wobec wielkich syntez, wielkich postaci twórczości omawianych wielokrotnie. W mej rozprawie doktorskiej próbowałem zgromadzić wszystkie portrety zbiorowe Polaków i całą o nich literaturę - co oczywiście w 100% zrealizować się nie udało. Na portrety patrzyłem nie tylko jako na dzieła sztuki, ale także jako na przejaw życia społecznego i obyczajowości, wreszcie jako na przekazy ikonograficzne. Stąd znaczny nacisk na wyśledzenie okoliczności powstania tych dzieł. To znów kierowało uwagę na ikonografię narodową; poświęciłem jej wiele studiów szczegółowych.

  [Moja] praca habilitacyjna miała już charakter wielostronny: historyczno-artystyczny, ikonograficzny, historyczny, a wszystko w kontekście relacji między dwiema kulturami: francusko-polskie związki artystyczne. Ta książka wzbudziła znaczne zainteresowanie wśród uczonych w kraju i - dość nieoczekiwanie (ze względu na barierę językową) - poza Polską. Duży blok reprodukcji obrazów na ogół nieznanych, nowe interpretacje i atrybucje, bardzo obfita baza źródłowa - wszystko to ocenione zostało pochlebnie i ułatwiło korzystanie nawet tym, którzy języka nie znali. Zresztą kilka części opublikowałem po francusku, parę innych rozdziałów było tłumaczonych za granicą tylko dla użytku badaczy. Rozsmakowawszy [się] w tego rodzaju studiach - rozszerzyłem je na kontakty z Włochami (i - w nieco mniejszym stopniu - z Niemcami), rozprawy te publikując często w językach obcych. Jedna z takich prac szczegółowych ukazała się w formie książki i wzbudziła dość znaczne zainteresowanie: to [opracowanie omawiało] francusko-polskie kolekcje zgromadzone przez Ksawerego Branickiego i zachowane na zamku w Montrésor.

  Większość z wymienionych książek i artykułów dotyczyła stulecia 1750-1850, ale wychodziłem i poza nie, i to w obu kierunkach. Za najważniejszą moją robotę dotyczącą okresu wcześniejszego uważam całą część dokumentacyjną (około 350 stron maszynopisu) w dziele "Malarstwo polskie. Manieryzm - Barok" z 1971 roku, poprzedzonym tekstem wstępnym pióra profesorów Michała Walickiego i Władysława Tomkiewicza. Jeśli chodzi o okres późniejszy, od 1850 do chwili obecnej, to najwięcej serca (i może znajomości rzeczy) włożyłem tu w bardzo liczne książki, artykuły i eseje o polskim ekslibrisie. Na koniec wspomnę o polu bardzo często i z satysfakcją
[przeze mnie] uprawianym: biografistyce artystycznej. W tym zakresie ogłosiłem kilkaset życiorysów polskich plastyków"...

  Jakże piękny, a zarazem bogaty i różnorodny życiorys naukowy. Dodajmy tylko, że większość niezliczonych wręcz haseł publikował Andrzej Ryszkiewicz zarówno na łamach Polskiego Słownika Biograficznego, jak i licznych wydawnictw zagranicznych, by wymienić tylko: Allgemmeines Lexikon der bildenden Kuenstler des XX Jahrhunderts. pod red. Hansa Vollmera (T. 3-6, Leipzig 1958-1962), Kindler Malerei Lexikon (T.1-5, Zuerich 1964-1968), Lexikon der Kunst (Bd. 1-2, Leipzig 1968-1971), czy też Dictionnaire universel de l'art et des artistes (T.1-2, Paris 1967).

  Zasygnalizowane pod koniec autoreferatu zainteresowanie ekslibrisem miało swoje przełożenie na autentyczną pasję zbieracką, która towarzyszyła mu przez całe życie. W jej efekcie stał się właścicielem gromadzonej konsekwentnie przez dziesięciolecia, ze znawstwem i niebywałym pietyzmem, jednej z najpoważniejszych kolekcji polskich ekslibrisów, od XVI wieku począwszy po czasy współczesne. Swojej pasji kolekcjonerskiej nie ograniczał tylko do tych niewielkich kawałków zadrukowanego papieru, interesowali go również ich twórcy, nawiązywał więc kontakty z uprawiającymi trudną sztukę ekslibrisu artystami, zaprzyjaźniał się z nimi, a zwłaszcza stał się najpoważniejszym w Polsce krytykiem i naukowym komentatorem tego gatunku sztuki.

  Z kolei znajomi i przyjaciele Andrzeja Ryszkiewicza, którzy bywali w gościnnych progach Jego mieszkania przy ulicy Długiej w Warszawie, z zachwytem (a nierzadko także z zazdrością) spoglądali na zbiór wysmakowanych wyrobów rzemiosła artystycznego oraz przepiękną kolekcję szkła artystycznego powstałego w okresie secesji, drugiej wielkiej pasji kolekcjonerskiej gospodarza. Umiejący dostrzec ulotne piękno wszędzie wokół, nawet w skromnych przedmiotach codziennego użytku, był jednym z pierwszych w kraju, którzy zwrócili uwagę na obiekty - tak jeszcze do niedawna pogardzanej - sztuki przełomu XIX i XX wieku. Gdy tylko mógł, opowiadał z miłością i pasją jak jakiś dzbanuszek, kielich lub wazon trafił w jego ręce, kiedy i gdzie powstał, co jest w nim interesującego i niepowtarzalnego.

  Prof. Andrzej Ryszkiewicz, pisząc o swoich osiągnięciach i zainteresowaniach naukowo-badawczych, nie wspomniał ani słowem, że to właśnie On był inspiratorem i współtwórcą monumentalnych przedsięwzięć na polu szczególnie mu bliskiej bibliografii i materiałów źródłowych do dziejów sztuki polskiej. A przecież nie byłoby tak wyczekiwanego przez wszystkich 'Słownika artystów polskich obcych w Polsce działających', i jego kolejnych tomów (wydawanych od 1971 roku przez Instytut Sztuki PAN), gdyby nie zapał, wiedza, a zwłaszcza materiały, zgromadzone w Instytucie pod Jego kierunkiem. To Jemu także w dużej mierze zawdzięczamy, że od roku 1975 ukazywały się kolejne tomy Polskiej bibliografii sztuki 1801-1944, a niekwestionowane miejsce w rodzimym piśmiennictwie o sztuce ma wspaniała seria 'Źródła do dziejów sztuki polskiej' (T. 1-17, Wrocław 1951-1979), której był redaktorem naczelnym.

  Niebywała pracowitość, rzadka umiejętność dzielenia się posiadaną wiedzą z innymi, a także wspaniały zmysł organizacyjny, sprawiły że trudno sobie wyobrazić wiele inicjatyw badawczo-wydawniczych bez jego osoby. I tak był między innymi redaktorem naczelnym Biblioteczki Zbieracza Dzieł Sztuki (T. 1-7, Warszawa 1960-1971), sekretarzem redakcji (od 1956), a następnie redaktorem naczelnym (od 1981 do 1990) "Rocznika Historii Sztuki", członkiem komitetów redakcyjnych: "Biuletynu Historii Sztuki" (R. XX-XXX, nr 1-2, Warszawa 1958-1968), "Rocznika Warszawskiego" (od T. 1, Warszawa 1960), Studiów z Historii Sztuki (T. 9-12, Wrocław 1963-1968), Polskiego Słownika Biograficznego (od T. XI, Wrocław 1964), i "Wiek Oświecenia" (od T. 1, Warszawa 1978), a ponadto członkiem redakcji "Polish Art Studies" (od T. 1, Wrocław 1979), "Studia Claromontana" (od T. 1, Jasna Góra 1981) i "Studia Norwidiana" (od T. 2, Lublin 1986).

  Nie sposób wreszcie pominąć Andrzeja Ryszkiewicza, gdy mowa o funkcjonowaniu i dokonaniach Stowarzyszenia Historyków Sztuki na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat. W latach 1955-1964 był sekretarzem Generalnym Stowarzyszenia, a następnie - od 1964 roku - wiceprzewodniczącym Zarządu Głównego, autentycznie zaangażowanym w sprawy Stowarzyszenia i jego członków, działającym aktywnie w wielu komisjach i grupach inicjatywnych. Ponadto był również członkiem Komitetu Nauk o Sztuce PAN, Towarzystwa Naukowego KUL, Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, Association Internationale des Critiques d'Art i Association Internationale pour l'Etude et la Diffusion des Cultures Slaves UNESCO. Wielokrotnie wyjeżdżał za granice, głównie do Francji, Włoch i Niemiec, na stypendia i kongresy; prowadził wykłady publiczne na Uniwersytetach w Kolonii i Monachium oraz wygłaszał odczyty w Wolfenbuettel, Mińsku, Wiedniu, Pradze, Berlinie, Rzymie i Sofii.

 

  Osobnym, choć nie mniej ważnym aspektem życia profesora Andrzeja Ryszkiewicza była jego praca dydaktyczna. Gdy się patrzy na jego dokonania na tym polu - ponad setka magistrantów, około dziesięciu doktorów i jeden doktor habilitowany - można odnieść wrażenie, że uprawiał ją z niebywałą pasją i zaangażowaniem (jak zresztą wszystko co robił). Nauczanie akademickie rozpoczął w 1971 roku, kiedy stał się współtwórcą Katedry Historii Sztuki Nowoczesnej w KUL. Po czteroletniej pracy 'na umowę' (do jesieni 1974 roku) powrócił na uczelnię na pełny etat w dekadzie lat osiemdziesiątych (od roku 1981 do roku 1989). Został kierownikiem Katedry Historii Sztuki Nowoczesnej, pełniąc dodatkowo (w latach 1981-1982) odpowiedzialną funkcję kierownika ówczesnej Sekcji Historii Sztuki. To właśnie wówczas, dzięki zaufaniu i właściwej polityce personalnej, udało się mu - oraz prof. prof. Barbarze Filarskiej, Tadeuszowi Chrzanowskiemu i Jackowi Woźniakowskiemu - zatrzymać na uczelni najzdolniejszych, rokujących największe nadzieje absolwentów lubelskiej historii sztuki, którzy potem zajęli ich miejsce. Dzięki temu dziś Instytut Historii Sztuki KUL liczy się w Polsce...

  Profesor Andrzej Ryszkiewicz nie należał do ludzi, którzy lubią się chwalić swoimi sukcesami zawodowymi, a tym bardziej uzyskanymi odznaczeniami i nagrodami. Nic więc dziwnego, że dopiero teraz, przeglądając jego archiwalne akta personalne, przeczytałem z zaskoczeniem - a zarazem satysfakcją i radością - że został odznaczony między innymi Krzyżem Komandorskim i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Złotą Odznaką za Opiekę nad Zabytkami oraz Medalem XXV-lecia Polskiej Akademii Nauk, przyznawanym "W uznaniu zasług dla rozwoju nauki polskiej".

  W 1987 roku grono przyjaciół, współpracowników i uczniów profesora Andrzeja Ryszkiewicza uczciło jego 65. urodziny okolicznościową księgą 'Entre cour et jardin czyli pomiędzy mecenasem i odbiorcą' ("Roczniki Humanistyczne" T. XXXV 1987, z.4, s. 378). Obok trzydziestu jeden artykułów, księga zawiera bibliografię prac i prace redakcyjne Andrzeja Ryszkiewicza zestawione do końca 1986 roku, na które złożyło się ponad czterysta publikacji (nie licząc kilkuset biogramów), w tym - kilkanaście książek. Ze zrozumiałych względów bibliografia nie objęła ostatniej książki profesora - Malarstwo polskie. Romantyzm – historyzm – realizm, Warszawa 1989. Ta niezwykle ważna i cenna pod każdym względem publikacja zamykała wspaniałą serię Oficyny Wydawniczej Auriga, poświęconej historii malarstwa polskiego na przestrzeni dziejów. I chociaż z przytoczonego tutaj wyznania profesora wynika, że czuł się "onieśmielony wobec wielkich syntez", to jednak właśnie jego ostatnia książka jest przykładem takiej syntezy. Syntezy szczególnej, pokazującej bowiem na kanwie zjawisk tworzących życie artystyczne w zniewolonej Polsce XIX wieku (ze szczególnym uwzględnieniem szkolnictwa), jak wyglądał rozwój malarstwa polskiego tamtego czasu. Profesor Andrzej Ryszkiewicz przekornie omówił życiorysy artystyczne interesujących go malarzy oraz przybliżył dzieje powstania poszczególnych obrazów, ich ikonografię, elementy formy i treści dopiero w części katalogowej swojej książki... Książki, którą czyta się z nieukrywaną przyjemnością (jak zresztą wszystko, co wyszło spod pióra tego wybitnego badacza).

  Ze zrozumiałych względów bibliografia prac Andrzeja Ryszkiewicza, zamieszczona w 'Entre cour et jardin czyli pomiędzy mecenasem i artystą', kończyła się na pozycji 421 z 1986 roku. Warto więc ją dopisać do końca - tym bardziej, że pani Maria Ryszkiewiczowa odnalazła w domowym księgozbiorze egzemplarz tej książki z kilkoma kartkami papieru, zawierającymi dalszy ciąg bibliografii, sporządzony ręką Profesora.

  Andrzej Ryszkiewicz zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 13 września 2005 roku. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Nowych Powązkach w Warszawie. Był do końca otoczony opieką i miłością najbliższych, przede wszystkim ukochanej żony Marii, której zawdzięczał spokój i radość ostatnich dni swego pracowitego i pięknego życia.

Lechosław Lameński

 

 


Lechosław Lameński przygotował 'Wspomnienie...' do publikacji w 'Biuletynie Historii Sztuki',
ale jeszcze przed drukiem przekazał nam do wykorzystania na tych stronach witryny BU KUL.
Tekst powyższy jest nieco skróconą i przeredagowaną wersją 'Wspomnienia'.

Wspomnienia Andrzeja Ryszkiewicza z okresu II wojny światowej pochodzą z Jego tekstu pt.
'Gawęda ekslibrisowa', który został włączony do złożonej w Lublinie do druku pracy zbiorowej
'Twórcy i dzieła. Studia z historii kultury artystycznej' (pod redakcją Małgorzaty Kitowskiej-Łysiak,
Lechosława Lameńskiego i Ireny Rolskiej-Boruch).

Autorska relacja o dokonaniach zawodowych jest cytatem z niepublikowanego maszynopisu,
przechowywanego w Archiwum KUL (Andrzej Ryszkiewicz: Informacja o zainteresowaniach
i osiągnięciach w pracy naukowo-badawczej i działalności dydaktyczno-wychowawczej,
Warszawa 12 maja 1979).

 

 

Opracowanie i redakcja: Jan Krzysztof Wasilewski


Autor: Jan Krzysztof Wasilewski
Ostatnia aktualizacja: 31.08.2008, godz. 23:08 - Jan Wasilewski